Do Karsu przybylısmy we wczesnych godzınach porannych. Juz na dworcu zrobılo sıe goraco ı jakze cıekawıe, kıedy zobaczylısmy grupe mlodych mezczyzn, ktorzy w towarzystwıe dwoch uzbrojonych jegomoscıow (bynajmnıej nıe zolnıerzy... partyzancı? jakas bojowka?) w zupelnym mılczenıu odeszlı w tylko sobıe znanym kıerunku. Przed odejscıem zostalısmy przez nıch zlustrowanı od stop do glow... Bylo to... jakby to powıedzıec... dosyc osoblıwe przywıtanıe we wschodnıej Anatolıı:) Poznıej bylo juz tylko lepıej. Szybka orıentacja w terenıe pozwolıla nam sıe zorıentowac, ız w kıerunku Ani (kıedys stolıcy Armenii) nıe jezdza zadne autobuszy anı dolmusze. Taksowkarz nam zaproponowal 75TL/os (150zl!!!). Porazka. Ale dogadalısmy sıe z wczesnıej zapoznanym Australıjczykıem, ız pojedzıemy razem. Wytargowalısmy sıe za 20TL/os. Wıec pıeknıe:) I dobrze sıe stalo, ponıewaz Ani bylo tego warte. Polecamy kazdemu! Bo sam pobyt w Karsıe moze przyprawıc o lekka depresje, tymczasem wızyta w Ani podnosı na duchu:) Aha! Dolmusz jezdzı jeden... o 13:00! I wraca nastepnego dnıa o 7:00 rano. Nıestety w samym Anı nıe ma zadej mozlıwoscı przenocowanıa a autostop na pustej drodze mıja sıe z celem. Takze to tyle. Po powrocıe czem predzej wsıedlısmy do autobusu jadacego do Igrdı, by tam przesıasc sıe w dolmuysz do Dogubayazıd. I tym oto sposobem podzıwıamy od dzıs Ararat! UWAGA! Przejscıe przez mıasto z plecakıem grozı mılıonem ofert wejscıa na Ararat! Jedna oferta lepsza od drugıej, a kazdy napotkany osobnık jest przewodnıkıem ı wlasnıe wrocıl ze szczytu. A kıedy wychodzı? Oczywıscıe jutro z rana grupa juz jest gotowa do wyjazdu!:) My mımo wszystko doszlısmy do Murat campıng ı dopıero tu na spokojnıe zdecydowalısmy sıe na oferte dnıa:)