Z DZIENNIKA POKLADOWEGO
Dzis byl dzien pelen wrazen... tych pozytywnych i negatywnych (niestety). Nad ranem Dawid zawiozl nas na lotnisko, ktore okazalo sie nieco dalej niz sie spodziewalismy. Za to linie Ryanair spisaly sie na piatke, a pilot pokazal klase przy ladowaniu, ktore bylo tak spokojne jak cos najbardziej spokojnego;) No i jestesmy w Madrycie! Postanawiamy wydostac sie z terminalu lotniskowego i skorzystac z 4 godzinnej przerwy miedzy lotami. Tak wiec przesiedlismy sie z samolotu w metro i ruszylismy na plac Puerta del SOL. Kilkugodzinny spacer po najstarszej czesci stolicy Hiszpanii obfitowal w slonce, piekne zabytki i duzo zieleni. Zmeczeni ale zadowoleni wrocilismy na lotnisko gdzie okazalo sie, ze nasz samolot linii EasyJet wystartuje z opozniniem... Jednak nikt nie przypuszczal, ze bedzie to PIECIOGODZINNE opoznienie, ktore skonsolidowalo pokazna grupe rozgoryczonych podroznikow. I tak polsko-hiszpansko-portugalska ekipa udala sie na rozmowe do biura najbardziej wyluzowanej linii na swiecie. Koniec koncow dostalismy po kanapce i piwku, a w Marakeszu wyladowalismy dopiero o 00:30. Aha! Zapomnielismy dodac, ze poznalismy na lotnisku w Madrycie pare Polakow (Wojtka i Gosie:), z ktorymi bardzo sie zaprzyjaznilismy. Wraz z nimi zderzylismy sie z Marakeszem by night.