Pierwsza noc na hotelowym dachu za nami. Sen byl dlugi i spokojny po wczorajszej Zalodkowej Gorzkiej, ktora poczestowali nas nasi polscy znajomi. Wszystko byloby pieknie gdyby nie narastajacy bol wyrasstajacej osemki w paszczy Piotra. W zwiazku z czym zwiedzanie Marakeszu rozpoczelismy od poznania stomatologicznego zaplecza Maroka. Wizyta u dentysty, jego poszykiwania, apteki, wreszcie rentgen obolalej szczeki byli glownymi atrakcjami tego dnia. Oczywiscie poza zwiedzeniem pieknej twierdzy, barwnego suku (targu) i zagmatwanej medyny, takze nie bylo az tak tragicznie;) Nawet pokusilismy sie o sprobowanie tradycyjnej marokanskiej potrawy - tadzinu (nie polecamy restauracji na placu Jab al-Fna). No i to co najpyszniejsze w Marakeszu - dopiero co wycisniety sok pomaranczowy, ktory kosztuje cala zlotowke za szklanke:) POLECAMY!