7 godzin jazdy do Fezu

Z dziennika pokladowego:
Dzis wczesnym rankiem (godzina 5.30) wstalismy, aby zdazyc na autobus o 7.00 (na ktory kupilismy wczoraj bilety) do Fezu! Niby wszystko proste i latwe z pozoru, w Maroku nabiera nowych barw. Okazuje sie, ze wczesniejsze kupno biletu wcale nie gwarantuje pasazerowi, ze wsiadzie on do autobusu. Ba! Ze w ogole ma prawo tego zadac!:) Tak wiec o godz 7.00 przyjechal autobus do Fezu zaladowany po brzegi, a my mamy do wyboru jechac do Rabatu albo... no wlasnie... nie wiadomo:) Ale jako ze niez bylismy jedynymi obcokrajowcami chacymi sie przemiescic do Fezu, wymusilismy na autobusie do Rabatu, by wysadzil nas w jakims pôblizskim miescie i zalatwil transport do naszego celu! No i udalo sie... autokar przyjechal... zaladowany niemniej niz poprzedni jadacy w tym kierunku:) No coz zrobic, lqdujemy sie mimo braku miejsc, nasze bagaze laduja na dachu, bo w komorach rownie pelno, a my siadamy doslownie gdzie sie da. Kto by przypuszczal, ze podroz na odcinku ok 250 km moze zajac 7 godzin!!! Lekko poddenerwowani dojechalismy do wymarzonego celu, a nastepnie zeszlismy cala medyne w poszukiwaniu hotelu. Zatrzymalismy sie w Cascade Hotel i spimy na tarasie. Przed nami zwiedzanie jednego z najpiekniejszych arabskich miast...

Komentarze (0)