Zgodnie z obietnica uzupelniam wpis z Nowego Sadu. Jednak zaczac trzeba ze dzisiaj po raz pierwszy od naszego przyjadu cos zaczelo popadywac. Od rana pogoda byla nieciekawa. Ale nie na tyle aby zmieniac plany:) Jedyna zmiana to ta, ze Pablo postanowil zostac w Belgradzie i doglebniej go poznac. My z Miroslawem udalismy sie na dworzec kolejowy, aby odac sie do Nowego Sadu. Szybko przekonalismy sie ze w Serbii raczej nie nalezy ustawiac zegarkow wedlug przyjadow pociagu, poniewaz lubia sie spozniac lub w ogole nie wyjezdzac:) Nasz wyjechal z... ok. godzinnym opoznieniem:) Jednak czekac sie oplacalo, bo Nowy Sad faktycznie piekny. Informacje od Adama sie sprawdzily;) Wszystkie polecane uliczki i puby znalezlismy, a polecane piwo sprobowalismy! Aha! No i deszcz o ktorym pisalismy... zlapal nas:) Cos slabo trzymaliscie kciuki:P.
Wieczorem wrocilismy do Belgradu do naszego hostelu. Oczywiscie pociag tez nieomieszkal sie spoznic 40 min:) No coz... trzeba cwiczyc cierpliwosc i integrowac sie z tubylcami w narzekaniu na kolej!